Normalnie kataklizm. Wszystko mnie nad ranem bolało, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Brzuch tak się nadął, że prawie pękał – musiał się mocno obrazić. Chyba o to, że mimo szczerych chęci nie opróżniałam jelit przez dwa dni.

Plecy rwały tak, że przestałam wierzyć w dobroczynne działanie morfiny.

Maminy masażyk jakoś pomógł – pospałam ze dwie godzinki, a potem poleciałam do kibelka odkorkować wnętrzności. Ulżyło, mogłam troszkę odespać straconą noc…

Poza tym wyłazi mi od leków jakaś wysypka i mnie prawie cała skóra swędzi. Dzięki Bogu mam tydzień przerwy w łykaniu tablet, bo już mi kiepsko szło: każdego dnia były coraz większe, coraz mniej ergonomiczne  i w ogóle coraz bardziej złośliwe.