Normalnie kataklizm. Wszystko mnie nad ranem bolało, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Brzuch tak się nadął, że prawie pękał – musiał się mocno obrazić. Chyba o to, że mimo szczerych chęci nie opróżniałam jelit przez dwa dni.
Plecy rwały tak, że przestałam wierzyć w dobroczynne działanie morfiny.
Maminy masażyk jakoś pomógł – pospałam ze dwie godzinki, a potem poleciałam do kibelka odkorkować wnętrzności. Ulżyło, mogłam troszkę odespać straconą noc…
Poza tym wyłazi mi od leków jakaś wysypka i mnie prawie cała skóra swędzi. Dzięki Bogu mam tydzień przerwy w łykaniu tablet, bo już mi kiepsko szło: każdego dnia były coraz większe, coraz mniej ergonomiczne i w ogóle coraz bardziej złośliwe.
42 Komentarze
Comments feed for this article
14 listopada 2010 @ 13:27
Magda
Proszę się trzymać Pani Kasiu. Ja wciąż wierzę, że będzie dobrze. Zresztą to podstawowy i tak naprawdę jedyny plan 🙂 Nawet jak zdarzą się dwa kroki do tyłu, to pomalutku, powolutku znowu się do przodu wyrywać trzeba 🙂
Pozdrawiam serdecznie Magda
17 listopada 2010 @ 10:00
Valeria
Jaką Ty masz klasę, Kasiu!
Z jakim Ty fasonem znosisz tą chorobę! Naprawdę podziwiam Cię.
Im jestem starsza tym bardziej dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to najważniejsze w życiu jest aby, bezwzględu co się z nami dzieje, nie tracić fasonu. Aby przyjmować każdą rzecz z podniesinym czołem i klasą.
Wiem, że często to jest bardzo trudne.
Czy to choroba, czy rozpad związku, czy starzenie, czy brak pieniędzy umieć to znosić nie tracąc fasonu to wielka sztuka. Ludzie , którzy to potrafią budzą mój wielki szacunek. Ty taka jesteś.
Życzę Ci zdrowia i wierzę, że Ci się uda! Jesteś wspaniałą dziewczyną.
🙂
Dziwi mnie tylko, że choroba dotyka TAKIE osoby jak Ty. Ona chyba adres pomyliła…
17 listopada 2010 @ 22:20
Herzogin Cecilie
Najlepiej by bylo gdyby takie choroby nie dotykaly nikogo… Niestety, nie mamy wyboru, musimy zyc z tym, co nam dane 🙂
Milo mi slyszec taka opinie :]
14 listopada 2010 @ 13:27
czterdziestka
wytrwałości kochana
17 listopada 2010 @ 22:44
Herzogin Cecilie
Oj, potrzeba wytrwalosci, potrzeba…
14 listopada 2010 @ 14:19
Pola
Jesteś dzielna! Cieszę się, że piszesz, ale cholera przykro mi, że dziad nie odpuszcza… i Cię tak maltretuje, walcz z zarazą! Może przerwa w tabletach pozwoli Ci się zregenerować trochę. Fajnie, że wyniki krwi dobre, trzeba się skupiać na pozytywach!
14 listopada 2010 @ 18:51
Ireth
Ech, Asso, ciezko jestes doswiadczana… Buziaki.
14 listopada 2010 @ 19:08
madziara
I Ty mówisz, że brak Ci sił?! Przecież Ty Kobietko przenosisz tony ton w tej koszmarnej chorobie! Baba z Ciebie nie do zdarcia, nie do zdarcia i już! Ściskam i szczerze podziwiam. Dasz radę!
14 listopada 2010 @ 20:00
faithpro
….OK….Dalej nie chciałbym tobie zajechać drogi samochodem…
Trzymaj się Silna Dziewczyno!!!!..Wiem że Ci cięzko jest…lecz nawet te bóle wszelkie zniesiesz, bo przecież to wszystko aby było wkońcu lepiej a później DOBRZE!!!!!!
Naprawdę Ciepło Ciebie pozdrawiam wraz z rodziną swoją!! Naprawdę myślę cały czas jak u Ciebie i mocno ale to mocno kibicuję Tobie na drodzę ku zdrowiu…!!!!!!
14 listopada 2010 @ 20:54
Longina
Kasieńko nasza kochana ja może nic szczególnego nie powiem bo brakuje mi słów, więc tylko tyle: Trzymaj się słoneczko dzielnie. Przytulam mocno
17 listopada 2010 @ 22:43
Herzogin Cecilie
Nie potrzeba, slonce, nic szczegolnego 🙂 Wystarczy byc, wystarczy cieple slowo, mysl, krotka modlitwa 🙂
14 listopada 2010 @ 21:01
Tomasz
…TOBIE ufam i lękać się nie będę ( dokądkolwiek idę )
Poprzez te słowa staram sie Ci towarzyszyć
pozdrawiam serdecznie
17 listopada 2010 @ 22:42
Herzogin Cecilie
🙂
dziekuje
14 listopada 2010 @ 21:06
Gama
Droga H.C., przeczytałam prawie cały Twój blog i jestem pod ogromnym wrażeniem tego wszystkiego co napisałaś. Podziwiam sposób w jaki piszesz i co piszesz. W komentarzach już padły te wszystkie wspaniałe przymiotniki z wykrzyknikami wyrażające podziw dla Twojego pisania i Ciebie samej. To wszystko prawda. Jesteś po prostu wyjątkowa.
Chciałabym dodać parę słów na tematy, które przewijały się na poprzednich stronach, przede wszystkim nt. alternatywnych metod leczenia. Metod jest rzeczywiście wiele i aż trudno się w nich połapać. Osiem i pół roku temu, gdy na czerniaka zachorował mój brat, nie było takich możliwości jakie są teraz, dzięki wszechobecnemu internetowi. Jedyne co było dostępne to książki. Te które znalazłam wtedy w księgarni – Michała Tombaka, opierają się głównie na diecie i lewatywach właśnie. Lewatywy mają cudowną moc, z racji tego, że usuwają znajdujące się w jelicie grubym toksyny. Teraz wszyscy polecają lewatywy z kawy. Mój brat stosował lewatywy z świeżo wyciskanych soków (burak głównie, i marchew) kilka razy dziennie. Soki warzywne też były podstawą jego diety przez kilka miesięcy – około dwóch litrów dziennie, poza tym olej do ssania, ćwiczenia i dieta polecana przez Tombaka. Na diecie bezcukrowej i bezbiałkowej był kilka lat, z tłuszczów jadł tylko te tłoczone na zimno. Mam książki Tombaka w formie pdf, i chętnie prześlę Ci je mailem, jeśli zechcesz. W części dotyczącej lewatyw – Tombak faktycznie opiera się na Gersonie.
Kolejny wątek, który mnie poruszył to kwestia cierpienia i jego sensu w naszym życiu. Przykro mi było zauważyć, że jakkolwiek wątek ten został rozwinięty bardzo mocno w sensie filozoficznym, to w pewnej części odczułam, że nie znajdujesz oparcia w swojej wierze. Od wielu lat związana jestem z buddyzmem i uważam buddyzm za faktycznie zdolny wytłumaczyć sens cierpienia oraz ludzkiej egzystencji. Nie zostawia on delikwenta samego sobie z jakąś nieokreśloną modlitwą czy słowem bożym. Zawiera spójny system nauk, którego celem jest osiągnięcie oświecenia, nie tylko przez wybraną jednostkę, ale przez wszystkich. Polecam Ci szczególnie wszystkie książki Dalajlamy, a także Tenzina Wangyala Rinpocze oraz Sogjala Rinpocze. I medytację oczywiście. Obyś była szczęśliwa. Oby wszystkie istoty były szczęśliwe. Pozdrawiam gorąco.
17 listopada 2010 @ 22:40
Herzogin Cecilie
Czesciowo orientuje sie w tym o czym piszesz 🙂 Przebrnelam przez wiele publikacji na poczatku choroby szukajac wszelkich mozliwych drog 🙂
Jak chodzi o moja wiare/religie – moze moje posty nie tak zabrzmialy, ale ja znajduje w nich ogromne oparcie. Bez wiary nie wiem jak bym znosila to co znosic musze. Pytan mam zawsze mnostwo i mialabym je niezaleznie od systemu wierzen. Nie sa one jednak wyrazem mojej udreki a raczej checi drazenia 🙂
14 listopada 2010 @ 21:24
dziewczyna programisty
Ciągle i bez przerwy trzymam kciuki – trzymaj się i walcz!
Daj znać jak wyniki sprawdzianu, czy te wszystkie okropne rzeczy działają jak trzeba, czy też będziemy szukać innych cudów 🙂
17 listopada 2010 @ 22:46
Herzogin Cecilie
Oczywiscie, dam znac 🙂
Walcze – tak to chyb atrzeba nazwac, choc nie mam takiego poczucia…
14 listopada 2010 @ 21:50
marysia
http://www.eioba.pl/a93247/witamina_b17_amigdalina_amygdalina_laetrile_letril_to_lekarstwo_na_raka
15 listopada 2010 @ 09:28
b_a_l_b_.
To prawdopodobnie od morfiny cie tak zatyka. Nieustannie mysle o tym, co u ciebie i wspieram najcieplejszymi myslami.
17 listopada 2010 @ 22:36
Herzogin Cecilie
Tak, morfina daje w tylek, nomen omen 😉 Niestety, nie moze byc wszystko pieknie i ladnie 😉
Dziekuje za pamiec!
15 listopada 2010 @ 12:38
Asiafka
Komentarze zapewne nie pomoga fizycznemu cierpieniu, ale byc moze wespra psychicznie. Wiedz ze wielu ludzi mysli o Tobie i wspomina w modlitwie. Jestes dzielna i silna, wytrzymaj jeszcze troche. Pamietaj…cuda sie zdarzaja 🙂
17 listopada 2010 @ 22:36
Herzogin Cecilie
Komentarze czesto pomagaja… sama swiadomosc, ze tylu ludzi mysli, pamieta, modli sie jest bardzo wazna. Mobilizuje nieprawdopodobnie.
Na cud czekam 🙂
15 listopada 2010 @ 15:55
marzena
Pozdrawiam. Trzymam kciuki. Walcz kochana. Dasz radę.
ps. A nie wiecz przypadkiem co z dziewczyna z blogu – do czego przyda się chustka- nie pisze nic od 31. pażdziernika , martwie się.
17 listopada 2010 @ 22:35
Herzogin Cecilie
Walcze 🙂 Z takim wsparciem – jakos latwiej 🙂
Joasia z chustka ostatni wpis popelnila 13 listopada, moze odswiezasz sobie stara strone, albo cos? W kazdym razie powoli sie zbiera po operacji, miala piata chemie, po ktorej rzyga(la?) dalej niz widzi no i tak… W kazdym razie zaczej ku dobremu 🙂
15 listopada 2010 @ 15:56
Kasia
Trafiłam do Ciebie przez bloga Asi. Przez przypadek? Nie wierzę w nie… Dziś byłam ze swoim szwagrem w Centrum Onkologii w Wwie. Oczywiście, nie przyjęli nas od razu…Dostał skierowanie ze szpitala rejonowego z podejrzeniem chłoniaka, guz trzustki, wątroby itp… 39 lat. Nigdy na nic nie narzekał oprócz tego, że dużo chlał. Ostatni ciąg trwał 1 m-c.
Nie potrafię nawet tego oceniać. Bo czytam o Tobie i myślę o jego życiu.
Ktoś gdzieś stawia znak równości. Mierzwią mnie dziś wszystkie twory etyczne i filozoficzne. Choroba jest po coś? Życzę Ci spokoju. Co ma być to będzie. Zasiliłam czymś tam Twoje finanse. Trzeba walczyć. Trzymaj się.
17 listopada 2010 @ 22:33
Herzogin Cecilie
Dziekuje 🙂
Mam nadzieje, ze ze szwagrem bedzie wszystko ok. Czy choroba jest po cos? Raczej nie… Ale wierze w Kogos, kto potrafi nadac jej sens i wyprowadzic z niej cos dobrego 🙂
Wszelkie znaki rownosci i nierownosci, wszelkie tlumaczenia i ludzkie „madrosci” rzeczywiscie traca znaczenie w takich sytuacjach.
15 listopada 2010 @ 22:24
szczurzyca
Myślę o Tobie każdego dnia… Trzymaj się dzielnie i nie daj się, proszę…
17 listopada 2010 @ 22:28
Herzogin Cecilie
Bardzo mi milo, ciesze sie i dziekuje 🙂 Staram sie jak moge.
15 listopada 2010 @ 22:39
margo
czasami słowa są balsamem
czasami przecinają trwożną ciszę
lecz kiedy sto tysiącach liter
brzmią niczym bardzo długi przepis
jak recepta która słabe ma pokrycie
to może lepiej…
promyk słonka
szkiełko
co błękit nieba
uwięziło na dnie skrycie
lub skromna róża
w purpury swym rozkwicie
i skromny szept… pamiętam
@}–>–>——
17 listopada 2010 @ 22:27
Herzogin Cecilie
🙂
ho, ho, pani poetko… juz zapomnialam jaka tworczosc uprawialysmy w poetyckim kaciku – nie zawsze powazna 😉
ja tez pamietam; buziaki :*
15 listopada 2010 @ 23:22
faithpro
PUK-PUK….Witam mimo późnej pory..
Mam nadzieję że dzisiejszy dzień był troszkę lepszy…
Pozdrawiam….i wysyłam 39887,0998776,94879054,098 wagonów towarowych dobrego samopoczucia…..
Glad Rycerz co jest i czówa..
17 listopada 2010 @ 22:27
Herzogin Cecilie
😀
Wagony juz mi sie nie mieszcza w powozowni, czy wagonowni czy jakos tak 😉
Niestety, noc byla koszmarem. Ale dzien – niczego sobie. Po zwiekszonej dawce morfiny :]
15 listopada 2010 @ 23:54
a
Cześć,
Znalazłem na internecie coś takiego:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hipertermia
Jeżeli tego nie próbowałas, to zapisz się na zabiegi i przyjmuj je jak najczesciej. To jest logiczne – komorki rakowe wraz ze wzrostem temperatury beda obumierac szybciej niz zwykle, bo maja zaburzony system termoregulacji.
16 listopada 2010 @ 05:14
Przemek
Nie ma czegoś takiego jak termoregulacja na poziomie komórek.
To po prostu selektywne podgrzewanie guzów – coś jak radioterapia tylko oparte na cieple.
17 listopada 2010 @ 22:25
Herzogin Cecilie
Jak zwykle dokladny do bolu :]
17 listopada 2010 @ 22:25
Herzogin Cecilie
Mhm, slyszalam o tych zabiegach. Popytam lekarzy i jesli okaze sie to sensowne w moim przypadku, to na pewno sprobuje.
16 listopada 2010 @ 21:50
Salma
Witam Cię 🙂
Słowa nie zawsze pomagają ale mimo to jest raźniej.
Jesteś silną kobietką zawsze parłaś do celu więc mam nadzieję, że w tej materii też Ci się uda!!!
Pozdrawiam serdecznie i TRZYMAJ SIĘ!!!
17 listopada 2010 @ 22:21
Herzogin Cecilie
Slowa – niby to niewiele, ale bywaja takie, ktore naprawde podnosza na duchu, krzepia, daja nadzieje. Czasem nawet autor wpisu nie ma pojecia jak wazna rzecz napisal 🙂
17 listopada 2010 @ 21:50
qtic
prosze rodzine lub osobe kontaktowa o kontakt emailowy na priva jak najszybciej
17 listopada 2010 @ 22:18
Herzogin Cecilie
Prosze sie krotko opowiedziec i zdradzic tajemnice – w jakim celu? 🙂
Komentarz ma taki ton, jakby mnie pani chciala zwolnic z pracy… 😉
18 listopada 2010 @ 21:44
pani profesor
Jestes w moim sercu,myslach i modlitwach! dzielna kobietka z Ciebie!!
19 listopada 2010 @ 13:14
Herzogin Cecilie
Oby tak dalej 🙂 Dobrze mi tam 😉